Najgorzej jest wieczorem, kiedy kładę się do łóżka, wkładam słuchawki w uszy i zaczyna się bit.
Teraz stale było jej zimno. Jakby zamarzła od środka. I to ciągłe zmęczenie. Już rano musiała walczyć ze sobą, żeby wstać z łóżka, a potem było jeszcze gorzej. Z każdym dniem było gorzej. A ona nie umiała tego powstrzymać.
Była naiwna - jak mała dziewczynka. Wierzyła, że słuchawki w uszach i muzyka na full zagłuszą jej myśli, wspomnienia, przegapione szanse, wyrzuty sumienia i całą resztę.
Najgorsze jest to, że jest coraz więcej dni w których czuję się tak cholernie okropnie i źle jak dziś.